18 listopada odbyło się uroczyste wręczenie nagród w IV edycji Powiatowego Konkursu Literackiego zorganizowanego przez Szkołę Podstawową nr 22 w Częstochowie oraz Regionalny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli „Wom”. Zmagania polegały na napisaniu krótkiej, nastrojowej historii o duchach, tajemniczych miejscach lub sekretach dziejących się jesienią… Spośród prawie pięćdziesięciu prac nadesłanych z szesnastu szkół podstawowych powiatu częstochowskiego, najlepsze okazało się opowiadanie uczennicy klasy VIc naszej szkoły – Mai Stefańczyk. Serdecznie gratulujemy Mai oraz jej opiekunowi pani Katarzynie Głębiewskiej.

Poniżej przedstawiamy zwycięską pracę.

 

„Incydent jesiennej nocy”.

      Wielmożni państwo Północni wyprawiali w tę zimną, listopadową noc przyjęcie. Wynajęli muzyków, zatrudnili nowych lokajów, a ich kucharze przygotowali mnóstwo dziwacznych, jednakowoż smacznych potraw. Do ich wspaniałego domostwa przybyło następnie liczne grono gości z całego miasteczka. Damy odziane w piękne, długie suknie oraz mężczyźni w eleganckich frakach, bawili się wprost cudownie, tańcząc, kosztując dań i rozmawiając ze sobą.

      W pewnym momencie w sali rozległ się kobiecy wrzask. Zaniepokojone towarzystwo odwróciło się w stronę przeraźliwego dźwięku. Goście wydali spanikowane westchnienia, gdy dostrzegli szanownego profesora – Wezuwiusza Kier pod stołem, w białej koszuli poplamionej krwią, nieprzytomnego…

      Pan Tomasz Północny był mocno przerażony, jednakże starał się zachowywać jak przystoi opanowanemu gospodarzowi i, odłożywszy już pusty kieliszek po szampanie, podbiegł do miejsca zbrodni, przy którym klęczała pochlipująca pani Kornelia Kier. Dokładniej obejrzał ciało, po czym zawołał:

      – Toż to zwierzę!

Wśród przestraszonego tłumu zapadło milczenie.

      – Nazywa pan mego męża zwierzęciem? – rzekła oburzona Kornelia.

      – Ależ nie! Śmiem twierdzić, iż nie zranił go człowiek, lecz dzikie stworzenie – bronił się pan Północny. – Ciekaw tylko jestem, skąd takowe wzięło się wewnątrz domu – rozejrzał się po zgromadzonych, po czym odchrząknął – przykro mi to stwierdzić, lecz dla waszego bezpieczeństwa jestem zmuszony wyprosić państwa z przyjęcia, przynajmniej do czasu, gdy kryzys zostanie zażegnany.

      – A co z mym Wezuwiuszem? – spytała zmartwiona pani Kier.

      – Rana jest powierzchowna, nic mu nie będzie – zapewnił Tomasz i dodał. – Na wszelki jednak wypadek, Alicjo – zwrócił się do małżonki – poślij służbę po doktora.

      Pani Północna pokiwała głową i śpiesznie wykonała prośbę, zaś goście skierowali się w stronę mahoniowych drzwi wyjściowych. Wtem ciało profesora zaczęło się trząść, z jego ust sączyła się piana, a żyły na jego szyi nabrzmiały. Przerażona pani Kier odskoczyła gwałtownie od męża, z którym było coraz gorzej. Całe jego ciało obrastało ciemną sierścią, za to zęby i paznokcie stawały się długie i ostre. Podmuch zgrozy po raz kolejny przebiegł po zgromadzonych. Nawet zwykle spokojny Tomasz nie potrafił ukryć przestrachu.

      – Cóż znowu? – szepnął do siebie, z ustami rozdziawionymi ze zdziwienia.

      Wezuwiusz dosłownie rósł w oczach. Z każdą chwilą stawał się większy, bardziej owłosiony i straszniejszy, aż w końcu nie był już człowiekiem, lecz istotą przypominającą nieokiełznanego i drapieżnego wilka!

      Goście, krzycząc, pobiegli w stronę szerokich drzwi, które otworzyły się za sprawą ich natarcia. Na dziedzińcu zapanował chaos. Dzikie monstrum ryczało przeraźliwie i atakowało nieszczęsnych ludzi. Nastała okropna gmatwanina, gdy niektórzy śmiałkowie desperacko atakowali rozszalałe stworzenie. Krzyczeli przy tym, nie wiadomo czy ze strachu, czy po to, by dodać sobie i innym wigoru. Jednemu nawet dżentelmenowi, słynnemu Aronowi Lińskiemu, udało się złapać bestię za kark. Ta jednak szybko pozbyła się napastnika i cisnęła nim w kępkę krzaków rosnących nieopodal.

      Bitwa toczyła się jeszcze przez jakiś czas do momentu, gdy pan Północny wpadł na świetny pomysł. Pochwycił oparte o ścianę domostwa dwie żelazne łopaty i uderzając nimi o siebie, począł nawoływać wilka. Niepodejrzewające podstępu zwierzę rozpędziło się, po czym z impetem rzuciło się na Tomasza. Sprytny mężczyzna odskoczył w ostatniej chwili na bok, zaś potwór wylądował w pobliskiej fontannie. Niepotrafiąca pływać kreatura szamotała się jeszcze przez chwilę, lecz wkrótce żywioł wody wygrał i ciężkie ciało bestii zaczęło powoli opadać na dno zbiornika.

      Na krótki czas zapadła cisza… Goście wpatrywali się w fontannę, jakby oczekując jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji. Nic się jednak nie wydarzyło i wkrótce roztrzęsionych z emocji zebranych, ogarnął błogi spokój. Zaraz niewiasty padły mężom w ramiona, słyszało się wiwaty oraz radosne, pełne ulgi śmiechy.

      – Czy nikomu nic się nie stało? – upewnił się pan Północny.

      Odpowiedziała mu cisza. I już byłoby wszystko dobrze, gdyby nie siostra Arona, Felicja Lińska, która przecisnęła się przez tłum.

      – Ale gdzie jest mój drogi brat? – dama była wyraźnie zaniepokojona.

      Goście odwrócili się w stronę krzewów, w których ostatnio ktoś widział pana Lińskiego. Teraz mężczyzna leżał tam nieprzytomny, ze śladami pazurów wilka na torsie, trzęsąc się i ciężko dysząc, a z jego ust sączyła się piana…

[widgetkit id=18]